Skocz do zawartości
Wasilewski Warsztat


brak słów, debizm wsród kierowców


Piotr

Rekomendowane odpowiedzi

Stoję w korku, sytuacja normalna dla Warszawy nie tylko w godzinach szczytu. Słyszę wycie syreny jakiegoś pojazdu ratowniczego, rozglądam się odruchowo, szukając charakterystycznych niebieskich lamp. Jest. To karetka reanimacyjna. Część kierowców natychmiast zjeżdża na boki - na tyle, na ile to możliwe -by umożliwić przejazd karetce. Jeśli nie potrafią znaleźć innej motywacji dla takiego zachowania, pewnie myślą o tym, że kiedyś taka karetka może wieźć jednego z nich. I to jest w porządku.

Ale parę samochodów nadal stoi karetce na drodze. W jednym starszy pan rozgląda się niezdarnie i nadal nie widzi błyskającego niebieskimi lampami Sprintera, opartego niemal o tylny zderzak jego samochodu. Zatrzymał się oczywiście na lewym pasie. Może był kiedyś agentem tajnych służb i wydaje mu się, że należą mu się przywileje? Kierowca karetki, w której być może umiera dorosły człowiek, może dziecko, z rozpaczą szuka alternatywnej drogi przez samochodowy labirynt. Ktoś trąbi na emeryta, ten wreszcie zauważa karetkę i "żabką" (stara szkoła, nie umie używać wszystkich przełożeń w skrzyni biegów i nadrabia ślizgającym się sprzęgłem) wjeżdża na krawężnik. Uff.

Sprinter zmienia ton syreny i przesuwa się o kilka metrów. Przed nim samochód, który kiedyś wyjechał z fabryki w Wolfsburgu jako Golf. Teraz składa się ze szpachli, neonowych lampek i spoilera, który zapewne świetnie dociska go do drogi powyżej 300 km/h. Kierowca nie siedzi w nim, tylko leży, i na dodatek jest w charakterystyczny sposób pochylony ku osi podłużnej samochodu - pewnie, biedaczek, nie odkrył jeszcze regulacji balansu w radioodtwarzaczu i szuka w ten sposób idealnej stereofonii. Dudnienie basu słyszę w swoim samochodzie, odnoszę nawet złudzenie, że słyszę trzask pękającej szpachli poliestrowej. Ani drgnie, nie słyszy karetki i ze swojej leżącej pozycji (która, być może, ukrywa nikczemny wzrost) jej nie widzi. Mijają sekundy.

Kierowca stojącego obok auta opiera się o włącznik klaksonu, po czym uchyla szybę i wysyła w stronę melomana wiązankę soczystej, ojczystej mowy. Pomaga. Były Golf zjeżdża na bok, wlokąc po asfalcie końcówkę układu wydechowego, o średnicy większej niż komin Queen Mary. Karetka przejeżdża przez korek. Łapię się na tym, że dłonie mi drżą z wściekłości. Jeżeli ktoś jest na tyle ślepy i głuchy, by w ruchu drogowym nie dostrzec z takiej odległości karetki na sygnale, to przecież nie powinien w ogóle mieć prawa jazdy, nieprawdaż?

Tym, którzy nie przepuszczają pojazdów ratowniczych, ścigają się z nimi, albo zajeżdżają im z premedytacją drogę, życzę, by wtedy, gdy któremuś z nich zdarzy się wypadek, i zawodowcy będą go ratować, nie spotkał na swojej drodze ani jednego takiego matoła jak on sam. W przeciwnym razie jest bez szans. Choć... z punktu widzenia teorii Darwina to może byłoby lepiej.

Artykuł pana Piotra R. Frankowskiego

Źródło: onet.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

smutne, ale co zrobić.....

pocieszenie może być fakt, co osobiście bardzo mi sie podoba, że do tej pory we Wrocku nie widziałem podobnej sytuacji do tej opisanej.

Każdy ładnie zjeżdża jak może, tak że karetka, policmajstry swobodnie mogą przejechać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja jeszcze nie mialem sutuacji we wrocku aby R-ka stala w korku, jakos wszyscy odrazu jeszcze przed nadjechaniem karetki sie rozjezdzaja. Ale tak jak mowisz przytaczajac tego golfa z basem, taka prawda nawet jak taki gosc ma dobre intencje to moze jej poprostu nie slyszac a koguta latem czasami trudno dostrzc. Powinni montowac karetkom jeszcze klakson od tirow moze by pomoglo, taki z wlasnym zasilaniem ;]

[/i]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem z Warszawy. Tu bardzo często obserwuję podobne zachowania. Nieudolne zachowania kierowców wobec pojazdu uprzywilejowanego w ruchu , wynikaja raczej z braku wiedzy. Nikt ich tego nie nauczył a na doświadczenia są mocno odporni, ponieważ sam fakt zajmowania miejsca na drodze i będący obok inny samochód, doprowadza ich do paraliżu. Jeśli już zdecydują się na jakiś manewr to z regóły jest to ten nie właściwy.

Teoretycznie wiedza powzięta z kursu nie wystarcza na prawidłowe odruchy. Bezsensowne wprowadzanie auta na trawnik, powoduje zakopanie się w błocie. lewy przód w trawie - prawy tył na pasie i tak wystawiony do strzału uważa że ustąpił.

[ Dodano: 4 Marzec 07, 14:33 ]

Nic dodać - nic ująć. Tragicznie i zarazem komicznie. Świetna barwa opisu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



  • Ostatnio przeglądający

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...